Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konflikt w szpitalnej izbie przyjęć

Marcin Pacyno
Monika Malek twierdzi, że lekarz bezpodstawnie wyprosił jej męża Nikodema z gabinetu
Monika Malek twierdzi, że lekarz bezpodstawnie wyprosił jej męża Nikodema z gabinetu Marcin Pacyno
Bytowski szpital znowu jest na językach. Kolejny pacjent skarży się na jakość obsługi. Twierdzi, że lekarz wyprosił go z gabinetu. Nie jest to sprawa prokuratorska (jak kilka wcześniejszych), ale rodzina z Kleszczyńca (gm. Czarna Dąbrówka) jest rozżalona, bo z powodu zachowania lekarza ratunku musiała szukać... w aptece. Szpital z kolei nie wyklucza skierowania sprawy do sądu za obrazę lekarza.

Sprawa miała swój początek w niedzielę, 10 kwietnia, ok. godz. 16. Monika i Nikodem Malkowie pojechali do izby przyjęć z dwójką chorych dzieci. Czekali na lekarza ponad dwie godziny, bo nie było go w szpitalu. Za nimi ustawiła się spora kolejka pacjentów.

- Nasz półtoraroczny syn miał 39 stopni gorączki. Pięcioletnia córka także źle się czuła - opowiada Monika Malek. - Gdy doczekaliśmy się lekarza, ten po informacji o dużej kolejce odrzekł, że „tylu pacjentów tu nie zapraszał”. Byliśmy pierwsi w kolejce, a jednak najpierw przyjął starszego mężczyznę, a po nim kobietę z dzieckiem. Gdy udało się nam wejść do gabinetu, lekarz zaczął wypraszać z gabinetu mojego męża. Nie zgodziliśmy się.

Przeczytaj także: Pijany lekarz w szpitalu

Nikodem Malek nie chciał wyjść, bo jego żona jest w piątym miesiącu ciąży. Chciał jej pomóc. - Lekarz powiedział, że sam sobie da radę, a mąż jest tu niepotrzebny. Wtedy faktycznie małżonek w ostrych słowach zwymyślał lekarza i całą rodziną wyszliśmy z gabinetu - relacjonuje pacjentka.

Po godzinie 18 znaleźli ratunek w aptece. - Farmaceutka powiedziała, że nie my pierwsi nie znaleźliśmy pomocy w izbie przyjęć. Wydała nam leki, które pomogły dzieciom - wyjaśnia pani Monika.

Bytowski szpital potwierdza tylko nieobecność lekarza. Ewa Wichłacz, rzeczniczka placówki, twierdzi, że był „na długim wyjeździe”.

- Żadna z pielęgniarek i lekarz nie potwierdzają tego, że w jakikolwiek sposób skomentowali kolejkę przed gabinetem - twierdzi Ewa Wichłacz, rzecznik prasowy Szpitala Powiatu Bytowskiego. - Prawdą jest, że ci państwo zostali przyjęci jako trzeci, a mężczyznę poproszono o wyjście z gabinetu. To dlatego, że matka wskazała tylko jedno chore dziecko, a gabinet jest mały.

Przeczytaj także: Szpital oskarża położną

Szpital zastanawia się, czy nie zaskarżyć rodziny Malków za ostre słowa wypowiedziane pod adresem lekarza.

- Lekarz jest funkcjonariuszem publicznym. Pacjent ubliżał mu grożąc, że go „załatwi”. To karalne - podkreśla rzecznik szpitala. - Rodzina powinna najpierw poinformować przełożonych lekarza, a nie od razu zgłaszać się do mediów - atakuje Ewa Wichłacz.

Jak szpital postąpił wobec lekarza? Dowiesz się w piątek 15.04 w Dzienniku Powiatu Bytowskiego.

Krótko i na temat [komentarz]
Byłem pacjentem bytowskiego szpitala i nie jestem zadowolony. Podobnie jak opisani dziś na pierwszej stronie Państwo Malek, też musiałem czekać z dzieckiem na lekarza, którego nie było. Nie doczekałem się, więc odjechałem. Natychmiastową pomoc znalazłem w Miastku, gdzie przyjęto nas od razu i udzielono pomocy. Dziecko zostało na oddziale. Tym samym rozumiem skargi na bytowski szpital. Spotkałem się z nimi nie raz. Sami Bytowiacy mówili: „zlikwidować ten barak”. Wolą szukać ratunku w Kościerzynie. Taka jest brutalna prawda. Rozumiem też, skąd to się bierze. Nie ma lekarzy. Opinia pacjentów, tak jak moja, jednak zawsze będzie jednostronna.
Mateusz Węsierski - redaktor prowadzący

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miastko.naszemiasto.pl Nasze Miasto