Mieszkańcy żądają zburzenia murku, ulubionego miejsca piwoszy

- Na zielonej trawce piwa i wódki nie będą pili. Znajdą sobie inne miejsce. Byleby z daleka od nas - postulują ludzie.

Sprawa ta jest szczególnie drążona przez jedną z mieszkanek (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).

- W pobliskim sklepie pić nie mogą, więc wychodzą na zewnątrz. A gdy już są "podchmieleni", to zaczepiają przechodniów. Tak dalej być nie może - oburza się kobieta.

Miastecka Spółdzielnia Mieszkaniowa zna sprawę i zastanawia się nad zburzeniem murku, bo widzi tego dobre i złe strony.

- On stoi na granicy naszej i gminnej działki, która idzie nawet dokładnie po fundamencie budynku - mówi Piotr Harat, prezes Miasteckiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Trzeba się zastanowić nad tym, czy biorąc pod uwagę możliwość spożywania alkoholu, należy też likwidować wszystkie inne podobne miejsca, jak ławeczki, płotki i murki. Mam mieszane uczucia.

Przeczytaj także: Konflikt z powodu zmiany sposobu naliczania opłat za ciepło

Harat przyznaje, że podobne sygnały już do niego wcześniej docierały, ale ostatecznej decyzji nie podjęto.

- Jeśli zniszczymy ten murek, to nie będzie wyraźnego oddzielenia ciągu pieszo-rowerowego znajdującego się po gminnej stronie i terenu spółdzielni z podwórkiem obok bloku, który należy do naszej spółdzielni - wyjaśnia Harat. - Jeśli zniknie oddzielenia terenu zielonego od chodnika, to trawa może być częściej użytkowana, a tym samym niszczona - zastanawia się.

Problem rozwiązałoby położenie dodatkowego krawężnika, ale to znowu koszt dla MSM.

- W tej chwili nie podejmę wiążącej decyzji. Sprawę trzeba przeanalizować, ustalić granice i zdecydować co robić z tym murkiem - dodaje Piotr Harat.
Niepewność prezesa popierają niektórzy lokatorzy. - A komuż to murek przeszkadza? Bo mnie nie - dziwi się mężczyzna spotkany przed blokiem. - Ludzie nie mają co robić, to takie problemy wymyślają.