Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wymyślił tragedię jako Adam Lech. Twierdził, że w Słosinku doszło do tragicznego wypadku

Mateusz Węsierski
18-latek zostanie ukarany za wymyślenie tragicznego wypadku
18-latek zostanie ukarany za wymyślenie tragicznego wypadku KPP Bytów
Policja zatrzymała 18-letniego sprawcę fałszywego alarmu, który w październiku oszukał wszystkie służby ratunkowe. Był niezwykle wiarygodny. Przedstawiał się jako Adam Lech.

Adam Lech – takim fałszywym imieniem i nazwiskiem przedstawiał się 18-letni mieszkaniec gminy Miastko Według policji jest on autorem fałszywego alarmu, który w październiku postawił na nogi wszystkie służby ratunkowe.

- Akta tej sprawy trafiły do sądu. Mężczyźnie grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł – mówi Michał Gawroński, oficer prasowy bytowskiej policji.

Sprawcę fałszywego alarmu udało się ustalić tylko dzięki pracy śledczych. Sprawa ma swój początek 9 października tego roku, gdy dyżurny pogotowia ratunkowego odebrał telefon od zrozpaczonego mężczyzny. Jego znakiem szczególnym było jąkanie się, a efektem rozmowy wysłanie trzech wozów pożarniczych i dwóch karetek pogotowia do nieistniejącego, jak się okazało, tragicznego wypadku drogowego w podmiasteckim Słosinku.

- Przesłuchując nagranie można śmiało stwierdzić, że był to niesamowicie wiarygodny człowiek. Rozmawiał z dyspozytorem kilka minut - mówi Stefan Pituch, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Bytowie. - Mężczyzna opowiadał, że w Słosinku zderzyły się dwa samochody, a jednym z nich kierował nietrzeźwy. Pojawił się też wątek malutkiego dziecka uwięzionego w aucie. Dyżurny instruował go opowiadając o sposobie ratowania.

Dyspozytor po zakończeniu rozmowy postanowił sprawdzić wiarygodność zdarzenia. Zadzwonił więc pod numer telefonu komórkowego, z którego dzwonił dowcipniś. Telefon został odebrany, a mężczyzna dalej potwierdzał, że wypadek to prawda. Ratownicy już byli w drodze, a on w międzyczasie podawał kolejne informacje.

- Zadzwonił jeszcze do straży pożarnej opowiadając, że jeden z samochodów płonie, a w środku siedzi dziecko przypięte pasem. Strażak kazał mu uruchomić gaśnicę. Mężczyzna zeznawał, że pijany kierowca celowo podpala samochód - mówi Pituch.

Alarm bombowy w miasteckim gimnazjum

Gdy trzy zastępy straży pożarnej i dwie karetki dotarły do Słosinka nie znalazły śladu po tragedii na drodze. Ratownicy musieli wrócić do Miastka. Koszt tej akcji oszacowano na kilkaset złotych. Ważny był też ich czas pracy i konieczność opuszczenia miejsca dowodzenia. Gdyby w tym samym czasie prawdziwy wypadek czy pożar wydarzył się w innym miejscu, szybkość dotarcia ekipy ratunkowej byłaby dużo mniejsza.

- Gdy okazało się, że to fałszywy alarm, dyżurny z pogotowia ratunkowego nie mógł w to uwierzyć, bo jeszcze nigdy tak wiarygodnej informacji o wypadku nie wysłuchał - podkreśla Pituch.

Informacja o fałszywym alarmie wpłynęła tego samego dnia do Komisariatu Policji w Miastku. Telefon, z którego dzwonił sprawca był już wówczas wyłączony.
Nieaktywny jest też aparat telefoniczny innego mężczyzny, który w poniedziałek 24 października informował o pożarze bloku mieszkalnego w Dretyniu.
- Spokojnie i rzeczowo powiedział, że w bloku “koło zielonego sklepu” wybuchł pożar. Zeznawał, że ludzie opuszczają budynek i że są kłęby dymu. Prosił o szybki przyjazd - mówi wicekomendant straży pożarnej.

Na miejsce wysłano strażaków z Dretynia, którzy oczywiście stwierdzili, że żadnego pożaru nie ma. Dzwoniący mężczyzna przedstawiał się jako Adam Neubauer. Jest poszukiwany.

Jest bomba w gimnazjum
Zdecydowanie najgłupszym autorem fałszywego alarmu był w tym roku 19-latek z podmiasteckiej wsi. Zatrzymano go 21 września wieczorem za to, że kilka godzin wcześniej poinformował służby ratunkowe o bombie podłożonej w miasteckim gimnazjum. Zatrzymany twierdził, że dzwonił “dla żartu”. Grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.
W efekcie jednego telefonu ewakuowano 75 uczniów, 10 nauczycieli, 17 pracowników obsługi i 3 osoby z dyrekcji. Działania śledczych ukierunkowano wówczas na znalezienie sprawcy. Stróże prawa pojechali do jego miejsca zamieszkania. Gdy 19-latek zauważył mundurowych uciekł do lasu, gdzie po krótkim pościgu został zatrzymany.
Był trzeźwy. Podczas przesłuchania opowiadał śledczym, że tego dnia siedział na ławce przed gimnazjum. Widział kiedyś akcję ewakuacyjną. Patrząc na gimnazjum zastanawiał się co by się stało gdyby zadzwonił na policję z informacją o podłożeniu bomby. Tak też uczynił, ale widząc przyjazd służb ratunkowych i ogólny popłoch “wziął nogi za pas”.
Przestrogą dla innych, którzy chcieliby zrobić podobny głupi wyczyn, jest to, że policjanci już chwilę po odebraniu telefonu alarmowego wiedzieli kto dzwonił. Zatrzymanie sprawcy było więc kwestią czasu. Tak jest w prawie wszystkich przypadkach fałszywych alarmów.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miastko.naszemiasto.pl Nasze Miasto