Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wędkarz twierdzi, że jest dyskryminowany

Mateusz Węsierski
Stanisław Kornaś twierdzi, że koledzy niesłusznie wykluczyli go z zawodów w Bobięcinie
Stanisław Kornaś twierdzi, że koledzy niesłusznie wykluczyli go z zawodów w Bobięcinie Archiwum
Konflikt u miasteckich wędkarzy. Wiceprezes uważa, że stał się ofiarą dyskryminacji, bo nie pozwolono mu na wzięcie udziału w zawodach.

Wędkarz Stanisław Kornaś, utytułowany zawodnik koła PZW Karaś Miastko, został wykluczony z ważnych zawodów spinningowych w Bobięcinie. Powód? Już dwukrotnie wygrywał tę imprezę. Twierdzi, że prezes zabronił mu łowienia ryb mówiąc, że taki jest wymóg sponsora. Firma nie chciała po raz trzeci dawać nagrody Kornasiowi, bo istniało duże prawdopodobieństwo jego zwycięstwa. By wszystko poszło jak należy, dwa dni przed zawodami, zebrał się zarząd i przegłosował uchwałę o wykluczenia członków zarządu z zawodów. Kornaś był wiceprezesem d.s. organizacyjnych, więc zrezygnował natychmiast z tej funkcji, by móc walczyć w zawodach. Rezygnacji nie przyjęto, więc wystartować i tak nie mógł. Wędkarz śle skargi pisząc, że PZW go dyskryminuje. Mówi, że to tak jakby Polski Związek Narciarski zabronił Adamowi Małyszowi startów w turniejach z uwagi na prawdopodobieństwo zwycięstwa.

- Sprawę skieruję do sądu koleżeńskiego i do komisji rewizyjnej w zarządzie okręgu PZW - zapowiada Kornaś.

Zawody w Bobięcinie to rywalizacja parami z łodzi. Partnerem Kornasia od lat jest Zbigniew Ostrowski. Ta dwójka z wędkami zazwyczaj występuje w roli faworytów, bo jezioro Bobięcińskie Wielkie znają jak własną kieszeń. W sezonie wędkują tam prawie codziennie.

- To jawna dyskryminacja! Zawody są dla wszystkich. Wykluczyć można tylko osoby objęte zakazem, które dopuściły się w przeszłości jakiś nadużyć. Ja od zawsze byłem "czystym", etycznym wędkarzem. Od wielu lat reprezentowałem nasze koło zdobywając liczne nagrody w regionie, a potraktowano mnie w sposób karygodny - grzmi Kornaś. - Powoływanie się na opinię sponsora jest niepoważne. Jesteśmy niezależnym kołem, a sponsor nie ma prawa ustalać regulaminu.

Ubodło go najbardziej to, że jego rezygnacja z funkcji wiceprezesa, która była furtką do startu w zawodach, została odwleczona w czasie. Prezes Jerzy Lubieński tłumaczy, że chciał dobrze.

- Nie przyjęliśmy rezygnacji licząc, że kolega Kornaś działa pod wpływem emocji i zmieni zdanie. Nie chcieliśmy go stracić ze składu zarządu - wyjaśnia. - Zareagował haniebnie. Krzyczał i przeklinał. Mogłem wezwać policję, ale z uwagi na szacunek do niego tego nie zrobiłem.

Lubieński uważa, że Kornasiem kierowały materialne pobudki. Chciał podobno zdobyć kolejny silnik elektryczny do łodzi, który był główną nagrodą.

- Organizacja zawodów nie jest prostą sprawą. Potrzeba ludzi do pracy, a skład zarządu był wówczas zdziesiątkowany. Tak naprawdę to Kornaś jako wiceprezes d.s. organizacyjnych powinien wziąć na siebie większość spraw związanych z organizacją zawodów, a nie poprzestać na zabawie występując w roli uczestnika - wyjaśnia. - On wolał walczyć o silnik, a ja zostałem sam z organizacją tej imprezy. Nie taka jego rola jako człowieka odpowiedzialnego za organizację imprez. Ponadto jest sędzią klasy krajowej. Ma takie uprawnienia jako jedyny obecny na tych zawodach. Choćby w ten sposób mógłby nas wesprzeć.

Co na to prezes zarządu okręgu PZW? Przeczytasz w czwartek 18.08 w Dzienniku Bałtyckim.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miastko.naszemiasto.pl Nasze Miasto