Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W kojcu psa pełno wody, a w niej stare ziemniaki zmieszane z błotem. Interwencja animalsów pod Bytowem

Maria Sowisło
Maria Sowisło
z arch. Fundacji Nasze Futrzaki
Kojec psa na bezludziu jest pełen wody. Ma niewielki skrawek bez wody. W błocie są ugotowane ziemniaki. Pies nie ma dostępu do czystej wody w misce. Jest agresywny. W budzie, na ziemi jest słoma zmieszana z błotem. Taki obraz zastali bytowscy animalsi z Fundacji Nasze Futrzaki nad jeziorem w gminie Bytów. Właściciel z kolei twierdzi, że pies nie ma źle, bo... inne mają gorzej.

Konstanty Golba z bytowskiej Fundacji Nasze Futrzaki jest zdenerwowany tym, co zastał nad jeziorem w gminie Bytów.

- Ten pies cały czas brodzi w wodzie. Gdzie i kiedy ma się wysuszyć? Dzisiaj w nocy była temperatura minus pięć stopni Celsjusza. To jest ponadroczny psiak. Musi mieć kontakt z człowiekiem. On dziczeje. To tak, jakby dziecko zamknąć w piwnicy i co dwa dni przez szparę podawać miskę z wodą. To są niehumanitarne warunki. Nie jest zagłodzony ale ziemniaki z błotem mogą sugerować, że nie jest odżywiany prawidłowo. Moim zdaniem, to jest znęcanie się nad psem

– wylicza Konstanty Golba, który interweniował wczoraj (28 lutego 2022 r.) wieczorem. - Policja przyjechała. Przez jakieś 40 minut czekaliśmy na decyzję czy mogę zabrać psa. Nie mogłem. A przecież to nie była jedyna interwencja – mówi Golba i wspomina, że latem 2021 roku ten sam pies, wówczas kilkumiesięczny, stał nad jeziorem na łańcuchu.

- Miałem go u siebie w azylu przez dwa tygodnie. W tym czasie właściciel zobowiązał się do poprawy warunków. Ustawił kojec. Tylko nikt nie wiedział, że będzie wypełniony wodą

– denerwuje się pan Kostek, który uważa że psa trzeba natychmiast zabrać znad jeziora.

Okazuje się, że sprawa psa nad jeziorem spędza sen z powiek mieszkającej nieopodal kobiecie. Od połowy grudnia starała się zainteresować warunkami w jakich zwierzę żyje policje, urząd i dzielnicowego.

- Po moich telefonach pojechali, spisali notatkę, odnaleźli właściciela psa, wytłumaczyli o co chodzi. Pies zginął na jeden dzień, potem wrócił, a właściciel obłożył mu budę styropianem. Pies nie należy do łagodnych. Na bramce kojca pojawiła się kłódka. I na to by było na tyle

– mówi w rozmowie z nami kobieta.

Policjanci z Bytowa potwierdzają, że otrzymywali zgłoszenia o zaniedbanym psie nad jeziorem w gminie Bytów. Zarzekają się, że wielokrotnie sprawdzali czy doniesienia są prawdziwe i co można zrobić, żeby pies miał lepsze warunki.

- Dzielnicowy miał sygnały, że może być niewłaściwie sprawowana opieka nad psem. Rozmawiał z właścicielem. Prowadziliśmy też postępowanie w sprawie trzymania psa na łańcuchu. Teraz jest w kojcu. Informacja o tym, że pies jest niedożywiony nie została potwierdzona. Nadal będziemy sprawdzać warunki bytowe tego psa

– zapowiada rzecznik prasowy bytowskich policjantów Damian Chamier Gliszczyński.

Właścicielem psa jest dzierżawca jeziora. Uważa, że zwierzęciu nie dzieje się żadna krzywda. Pies ma być pomocny w walce z… kłusownikami.

- Pies nie jest wychudzony. No jakie ma tam warunki? Niejeden inny pies czy człowiek ma gorzej. Policja od października co trzy dni przyjeżdża. A pies teraz się wysuszy, bo jest ładna pogoda. Zresztą wszystko wokół jest zalane, bo ktoś nielegalnie zakopał rów odwadniający. Wystąpiłem już o zgodę na jego oczyszczenie. Woda szybko zniknie

– mówi dzierżawca jeziora, który po letniej interwencji związanej z trzymaniem psa na łańcuchu, robi ponoć codziennie zdjęcia warunków w jakich zwierzę przebywa i wysyła do urzędnika w Bytowie. - Na wszystko mam dowody. Na zdjęciach są daty.

Pies jest karmiony ziemniakami, bo 99 proc. psów na wioskach dostaje resztki z obiadu. Dostaje też kaszę gryczaną i kości. Ostatnio nawet kocią karmę. Koty nie chciały, a on zjadł. Woda w misce po dwa razy dziennie jest wymieniana

– wylicza mężczyzna, który tłumaczy że zwierzę pilnuje jeziora przed kłusownikami. - Pies jest tam, bo tam jest jego dom. Stróżuje posesji i dobytku. Ja nad jeziorem nie mogę mieszkać zimą, a są kłusownicy. Pies ich wystraszy. Mam wstępnie założony monitoring, który będzie czuły też na hałasy, jak szczekanie. W domu będzie mi wyć alarm, wejdę sobie na kamerki, zobaczę kłusownika i zadzwonię po policję – objaśnia swój pomysł dzierżawca jeziora i zarzeka się, że psa po dobroci nie odda.

- Pies nie jest zdziczały. Zdziczały to jest ten sąsiad, który pisze na mnie ciągle skargi i donosy. Nie może się pogodzić z tym, że mam dzierżawę jeziora

– kwituje.

Dzisiaj (1 marca 2022 r.) nad jeziorem był powiatowy inspektor weterynarii. Z kolei Konstanty Golba z Fundacji Nasze Futrzaki zaniósł burmistrzowi Bytowa wniosek o odebranie psa. Rozważane jest także zgłoszenie zawiadomienia o znęcaniu się nad zwierzęciem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto