Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Traktor, Orzeł, Gwardia a wreszcie Start

[email protected]
Czterech fanatyków skórzanej piłki i dwóch bramek wspomina swój wkład w historię klubu MKS Start Miastko. To żywa historia klubu, który nie raz chylił się ku upadkowi i nie raz powstawał.

Czterech fanatyków skórzanej piłki i dwóch bramek wspomina swój wkład w historię klubu MKS Start Miastko. To żywa historia klubu, który nie raz chylił się ku upadkowi i nie raz powstawał. Bo historia Startu jest jak piłkarski mecz.
Wszystko zaczęło się w 1945 roku. Pierwsze miesiące po zakończeniu działań wojennych to nie tylko odbudowa zrujnowanego miasta, ale i sportu.
Opowiada piłkarz Jerzy Rosołek
- Pierwszy klub w Miastku powstał przy przedsiębiorstwie naprawy traktorów „Traktor”. To przedsiębiorstwo zgromadziło ludzi w wieku 20 -30 lat. Pierwszym bramkarzem był Michał Kuzemko. Ten klub nie miał jednak długiej kariery. Rozsypał się bardzo szybko, ale trzon zawodników utworzył klub Orzeł Biały. Później zrobiło się małe zamieszanie. Przyjechali pierwsi pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Utworzyli zespół Gwardia. To był rok 1947. Poprzednie kluby przetrwały tylko po jednym sezonie. Gwardia do 1950 roku prowadziła wspaniałą grę i zajmowała nawet dość wysokie miejsca. Przez reorganizację w urzędzie wielu pracowników ubyło. Uciekli do Koszalina, bo powstawało właśnie województwo koszalińskie. W 1950 roku klub Gwardia przestał istnieć. Na bazie zawodników, którzy w Miastku zostali powstał klub Ogniwo, który też nie miał zbyt długiej historii - Rosołek przerywa, ale po chwili namysłu kontynuuje opowieść. - W czasie Gwardii młodzież nie miała dostępu do tego zespołu. Ja miałem wtedy 16 lat. Mój kolega Henryk Hebel pomógł znaleźć młodzieży sponsora. Był to miłośnik piłki nożnej - pan Stępień z ulicy Mickiewicza. On był pracownikiem kolei i nas podbudował. Nowy klub stworzyły osoby, które ukończyły szkołę podstawową. Nazwaliśmy go Kolejarz. Droga tego klubu też nie była długa. Graliśmy tylko jeden sezon - przerwa i zastanowienie - Może dlatego, że jak graliśmy na wyjeździe to poruszaliśmy się tylko linią kolejową, co nie dawało nam żadnych możliwości dojazdu do wielu miejscowości. - jeden z najstarszych miasteckich piłkarzy przerywa rozmowę.
Jak mówi, musi się zastanowić, jak to było z powstaniem klubu Start. Po chwili namysłu spogląda na archiwalne zdjęcie i kontynuuje: - Klub sportowy Start Miastko powstał w 1952 roku na bazie Rzemieślniczej Spółdzielni Pracy Robót Drzewnych „Czyn”. Prezesem tego przedsiębiorstwa i pierwszym prezesem Startu był Leopold Bacz. Pracownicy i młodzież, która kończyła szkołę podstawową „zaczepiała się” w tym klubie. Piłkarze wyglądali wtedy jak łazęgi, jak łachmany (śmiech). Niektórzy z nich zostawali nawet pracownikami zakładu.
W tych czasach grał jeszcze Jurek Skowronek i inni zawodnicy z trzonu Gwardii - Antkowiak, Taraszkiewicz, Dziunek Laba i Mysak. Ten ostatni zawodnik w 1957 roku zmarł na boisku w Szczecinku. Wtedy była paskudna pogoda.
- Piłka była skórzana, sznurowana rzemieniem. Wyskoczył do główki i uderzył głową w tą mokrą piłkę, która ważyła ze trzy kilogramy albo i więcej. Jak ktoś nie umiał dobrze ustawić kręgosłupa to kręg wyskoczył - opowiada Rosołek.
Później klub zaczął się rozwijać. Spod Warszawy został ściągnięty pan Lisiecki. Pan Lisiecki z kolei ściągnął do Miastka Cieślaka, który grał w polu jako obrońca i wspaniale w bramce. Klub zaczął pomału nabierać rumieńców. Praca tamtego zarządu polegała jednak tylko na wypłacaniu diet za mecze. Samochód był wydzierżawiany od jakiegoś przedsiębiorstwa. Był to zazwyczaj ZIZ bez plandeki albo niemiecki traktor. - Raz nawet traktorem jechaliśmy do Wałcza - śmieje się Rosołek.
Historia tego zawodnika, jak wielu innych kończy się kontuzją.
- W Koczale nad jeziorem Dymno na meczu z Kępicami jeden z zawodników tak mnie sfaulował paskudnie od tyłu w ścięgno Achillesa, że mnie załatwił. Tak mi przyiwanił, że chodzić nie mogłem. Po dwóch tygodniach wszystko było w porządku, ale nie mogłem wykonywać żadnego wysiłku. Szczególnie biegania. Tak zakończyłem karierę w 1973 roku - kończy Rosołek.
Opowiada piłkarz i trener Leonard Kłos
- W 1961 roku zostałem zawodnikiem Startu. Moim pierwszym trenerem był Józef Kula, który mieszkał przy ulicy Armii Czerwonej (obecna ulica Armii Krajowej - dop. red.). Grając w seniorach zajmował się też juniorami. Trzeba podkreślić, że na samym początku nie prowadzono szkoleń młodzieży. Piłka nożna miała bardziej hobbystyczny wymiar - podkreśla Kłos.
W czasach kiedy Kłos był zawodnikiem, a później trenerem Start osiągnął kilka sukcesów. - W sezonie 1977/78 wywalczyliśmy mistrzostwo województwa seniorów. To był pierwszy duży sukces Startu. Później przyszedł kolejny. Mistrzostwa województwa juniorów i awans do makroregionu „Pomorze” w sezonie 1984/85. Dziesięć lat później zajęliśmy trzecie miejsce w lidze okręgowej seniorów, a rok później jedno miejsce wyżej na podium. Ostatni duży sukces to mistrzostwo województwa juniorów w sezonie 1998/99 - wylicza Kłos.
Najlepszy okres dla Startu rozpoczął się wraz z wejściem do klubu trenera Archmana. Był to koniec lat 60, a Archman był wyśmienitym fachowcem. Później nastała era Leonarda Kłosa, który przejął juniorów.
- W 1996 roku zacząłem pracować z młodzieżą. Układałem sytuację w klubie, który przejąłem od Piotrka Adameckiego. W sezonie 1997/1998 wywalczyliśmy już lepsze miejsce z juniorami. Mogliśmy wtedy zagrać w makroregionie, co było naprawdę fajną sprawą - mówi Kłos. - Kiedyś wystarczyło, że człowiek szybko biegał i kopał piłkę. Dzisiaj są inne czasy. Trzeba mieć trochę techniki i finezji, a najlepsi są zawodnicy wszechstronni. Podstawa to praca z juniorami. To grunt dalszego funkcjonowania zespołu - wyjaśnia Kłos.
Leonard Kłos nadal gra w piłkę nożną. Trenuje w drużynie Osiedlowcy Kłosa.
- Natura ciągnie wilka do lasu. Od piłki nie można się wyzwolić. Zresztą najlepiej wie o tym moja żona - mówi z uśmiechem.
Opowiada piłkarz i prezes Stanisław Skuza
- W Starcie byłem działaczem od 1984 roku do 1989 roku. Byłem prezesem z łapanki. Nie wstydzę się tego. Poprzedni prezes wyjechał do Gorzowa, no i nie miał kto prowadzić klubu. Świętej pamięci Wacław Archman i Leonard Kłos wprost mnie zmusili. Właściwie w tym momencie musiałbym się chwalić, bo od czasu mojego przyjścia nastąpił rozkwit klubu i pierwsze znaczące wyniki. To był na przykład awans juniorów starszych do makroregionu. Trenerem był wtedy Leonard Kłos. Tak grali tylko jeden sezon, ale wtedy w każdej jednej duszy juniora młodszego czy starszego już zakwitło to ziarenko - opowiada Skuza.
Jego piłkarska kariera to całkiem inna historia.
- Piłkarzem zarejestrowanym w Starcie byłem od 1968 roku. Później miałem przerwę na szkołę, na wojsko. Od 1973 roku do 1981 roku byłem czynnym zawodnikiem - mówi były prezes. - Jeżeli nowy zarząd nie pomyśli o podstawach, o juniorach, żakach to dalej będziemy przychodzić na tą klepaninę. Najprawdopodobniej za rok będą tu przyjeżdżać jakieś Bruskowy, nie Bruskowy, tam jeszcze może gdzieś Słosinka, Świerzenka i będziemy z takimi zespołami grać - oburza się Skuza.
Opowiada działacz i trener Bogdan Wójcik
- Przyszedłem do Startu w 1986 roku, jako członek zarządu zwerbowany przez Leonarda Kłosa i Stanisława Skuzę. Dalej będę mówił ze wzruszeniem dlatego, że działałem jak działałem, nie do mnie należy ocena, ale to były piękne czasy. Trenerem juniorów młodszych był wtedy Wacław Archman - bardzo dobry człowiek. Poszedłem do szpitala, Archman leżał tam chory i powiedział do mnie: Wójcik zajmij się chłopcami! Zastanawiałem się. Porozmawiałem z zarządem. A trzeba wiedzieć, że sytuacja była wtedy niestabilna. Mówiono nawet o rozwiązaniu klubu. Ja się zapytałem: Jak to rozwiązać? My tego nie zawiązywaliśmy, więc jak mamy rozwiązać? Zapytali mnie: A kto będzie za Archmana? Ja powiedziałem, że ja będę. Spojrzeli się wtedy na mnie krytycznie. Ja miałem 140 kilo żywej wagi, ale uprosiłem ich - opowiada Wójcik.
To był przełomowy moment.
- W 1987 roku zagrałem pierwszy mecz z juniorami młodszymi w Sycewicach. Przegraliśmy 0:6. Później przegraliśmy pierwsze miejsce o makroregion w Słupsku w 1992 roku z Gryfem w barażach. W kolejnym roku już weszliśmy i wtedy to po raz pierwszy juniorzy starsi pociągnęli za sobą juniorów młodszych. Wziąłem seniorów. Zajęliśmy drugie miejsce w województwie. Przegraliśmy z mojej winy z Pogonią Lębork o pierwsze miejsce 0:3. A z mojej winy dlatego, że wstawiłem do bramki najlepszego bramkarza w Starcie Miastko - Szadziewicza, który łapał się nawet w pierwszej lidze w Zawiszy Bydgoszcz. U nich chciał być pierwszym bramkarzem, bo soda mu uderzyła do głowy. Bramkarz okazał się chłopcem niedojrzałym. Żałuję, że ja mu się nie postawiłem i na bramkę nie dałem Karola Szora, który bronił w dwóch trzecioligowych drużynach Chojniczance i Turze Koszalin. Być może byśmy wygrali i ta trzecia liga by była. Jak długo? Nie wiem. Zresztą moim konikiem jest istota walki sportowej, która polega na osiągnięciu najlepszego miejsca jakie można, ale niekoniecznie trzeba awansować. Niech wchodzi drugi, jak my nie możemy ze względów finansowych. To jest w sporcie najlepsze - wyjaśnia Wójcik.
- Po 2001 roku odsunąłem się od piłki. Później poszedłem na jakiś czas do seniorów. Też mi nie wyszło. W 2002 roku ówczesny prezes Jasiu Kłujszo przyszedł i zaproponował mi abym założył żaków. Zrobiłem to. Dwóch z nich: Mostowski i Kłączyński, gra teraz w Bytovii Bytów, no a ja spocząłem na laurach - chwila zastanowienia. - Wiele nauczyłem się od pana Archmana, jak on kochał tą piłkę. Na łożu śmierci pamiętał o tych swoich młodszych juniorach. To mnie bardzo zastanowiło i skłoniło do pewnych refleksji. Poszedłem w jego ślady po prostu.

Kilka faktów
Do lat 60. piłkarze grali na boisku przy ulicy Słupskiej, które pamiętało jeszcze czasy sprzed drugiej wojny światowej. Jakość obiektu zmieniła się 21 lipca 1968 roku. Wtedy to otwarto zmodernizowany stadion.
W tamtych latach oprócz sekcji piłki nożnej istniała sekcja siatkarska kobiet i mężczyzn. Klub zrzeszał około 100 członków.

Piłka nożna i nie tylko
W latach 80. MKS Start rozrasta się. Powstają nowe sekcje, które później przyniosą utalentowanych sportowców. W Starcie trenują bokserzy, siatkarze, lekkoatleci, zapaśnicy i badmintoniści. Pod koniec lat 90. znowu pozostaje tylko sekcja piłki nożnej.

Źle się w Starcie dzieje
Pierwsze lata XXI wieku to ciągłe zmiany zarządów i trenerów. start grał nawet w a klasie. po awansie do okręgówki w pierwszym sezonie zajął drugie i9 grał w barażach o IV ligę. Bez efektu. Od tego czasu jest coraz gorzej. W ciągu sześciu lat zarząd zmieniał się pięć razy. Starzy działacze klubowi twierdzą, że taka sytuacja wpływa na zawodników i dlatego znajdują się obecnie na szarym końcu tabeli klasy okręgowej tylko z jednym wygranym meczem. Część kibiców ma nadzieje, że sytuację zmieni nowy zarząd. Na wyniki trzeba będzie jednak trochę poczekać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miastko.naszemiasto.pl Nasze Miasto