Weronika Mestek-Stachera ze Słosinka (gm. Miastko) chciała zostać rachmistrzem. Nic jednak z tego nie wyszło. Kobieta wini urzędników o sprzyjanie „samym swoim”.
- W internecie znalazłam informację, że można zarobić kilka tysięcy występując w roli rachmistrza podczas spisu powszechnego ludności, który odbędzie się od kwietnia do czerwca 2011 roku. Dowiedziałam się, że gminy od 8 do 20 grudnia przyjmują podania - opowiada Weronika Mestek-Stachera.
Kobieta udała się do Urzędu Miejskiego w Miastku, by złożyć podanie. - W sekretariacie burmistrza przywitała mnie zdziwiona sekretarka. Nie wiedziała, że jest taki nabór, ale dokument przyjęła. Było to 14 grudnia - opowiada.
23 grudnia zadzwoniono do niej, by przyszła na rozmowę do urzędu. Na miejscu zastała już swoją siostrę, która złożyła identyczny dokument.
- Na dzień dobry poinformowano nas, że jedna z nas musi być wykluczona, bo mamy identyczny pierwszy człon w nazwiskach. Poinformowała, że ma 12 podań i tylko 9 wolnych miejsc plus jedno w rezerwie, więc dwa musi odrzucić - kontynuuje.
Rozmowę z nią przeprowadzała urzędniczka pracująca w pokoju nr 21. - Próbowała nas zniechęcić opowiadając, że będę chodziła do pijaków i będą tam luźno biegające psy. Nie przestraszyłam się tego, więc powiedziała, że raz jeszcze zadzwoni 29 grudnia - mówi Mestek-Stachera.
W międzyczasie jej siostra zrezygnowała z ubiegania się o funkcję rachmistrza, z powodu nadmiaru obowiązków. Liczyła, że dzięki temu pani Weronika bez problemu zostanie przyjęta.
29 grudnia w urzędzie powiedziano jej, że nie została zakwalifikowana. - Bo jestem przedostatnia - podkreśla. - Zdziwiłam się bardzo. Przecież zgłosiłam się 14 grudnia, po mnie dokumenty składała siostra, a wśród przyjętych zauważyłam podanie z 20 grudnia. Ponadto w momencie mojej pierwszej wizyty pani w sekretariacie nie wiedziała o co chodzi, więc musiałam być jedną z pierwszych.
Złożyła wizytę u wiceburmistrza Tomasza Zielonki. Ten ją odesłał do sekretarza Jana Gajo. Sekretarz obiecał, że zadzwoni. - I nie zadzwonił, więc udałam się do redakcji Dziennika Bałtyckiego, bo nie zostawię tej sprawy bez wyjaśnienia - mówi Mestek-Stachera.
Dziwi ją, że nie wybrano najlepszych po przeprowadzeniu merytorycznej weryfikacji. - Urzędniczka powiedziała mi wprost, że lepiej pracuje się jej z mężczyznami. Dodała też, że faworyzowane są osoby, które uczestniczyły w spisie rolnym.
Jan Gajo, sekretarz Urzędu Miejskiego w Miastku
Opisany fakt jest opinią jednostronną, nie mającą potwierdzenia w rzeczywistości. 29 grudnia 2010 r. Pani Weronika Mestek-Stachera zwróciła się do mnie z swoimi spostrzeżeniami i obiecałem wyjaśnić sprawę oraz że powiadomię ją pisemnie lub telefonicznie. Stosowne pismo wysłałem w dniu 30 grudnia 2010 r. Z moich ustaleń wynika, że nabór na stanowiska rachmistrzów prowadzony był przez GUS, a w Urzędzie Miejskim były przyjmowane podania i po opinii lidera Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań były typowane osoby, jako rachmistrze. Jestem przekonany, że sposób odnoszenia się lidera do Pani Weroniki był właściwy, a odbiór przekazywanych informacji jest subiektywną oceną. Pracownik Urzędu Miejskiego, jako wyznaczony lider, jest odpowiedzialny za typowanie osób na rachmistrzów, ponieważ z nimi będzie współpracował.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?