Filipowicz do rolnika przyjechał z 16-letnią córką, która chciała zobaczyć jak czuje się koń, którego kiedyś ujeżdżała.
- Gospodarza nie było, więc weszliśmy do stajni, gdzie zobaczyliśmy przerażający widok. Gnoju było po kolana, a pod drzwiami leżał padły koń, który już powoli się rozkładał. Córka była zrozpaczona - opowiada Filipowicz.
Zwierzę padło w czwartek 21 kwietnia. Wcześniej przez ok. 3 tygodnie jadło sporadycznie, "od niechcenia" - jak zeznał właściciel.
Rolnika nie podejrzewa się na razie o celowe zagłodzenie zwierzęcia. Powiatowy lekarz weterynarii doniósł do prokuratury w związku z tym, że gospodarz zwierzęcia nie leczył. Ukarano go też mandatem w wysokości 200 zł, bo oba konie nie miały tzw. unijnych paszportów.
Według Filipowicza kara powinna być surowsza i weterynarze powinni odebrać mu drugiego konia. Weterynarz nie zgodził się podkreślając, że właściciel go "odbuduje". "Witamina", bo tak się ta klacz nazywa, pasie się w gospodarstwie.
- Jest wychudzony i słania się na nogach. On tam zdechnie - komentuje Filipowicz.
Rolnik grozi mu wytoczeniem pozwu sądowego. - To jawne zniesławienie, bo żyjący koń nie jest wygłodzony. Ma żebra na wierzchu, bo to taka rasa. Nie jest to koń pociągowy, ale wyścigowy - broni się gospodarz.
Policja nie śmie przedwcześnie wyrokować. - Nie można jednoznacznie stwierdzić czy koń zdechł w wyniku wygłodzenia czy choroby. Będziemy to wyjaśniać - deklaruje Michał Gawroński, oficer prasowy lokalnej policji.
Do sprawy wrócimy.
Co weterynarz napisał w protokole po sekcji zwłok konia? Przeczytasz w poniedziałek 2.05 w Dzienniku Bałtyckim.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?