18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Brożek szuka winnych nagłej śmierci żony

Karol Szymanowski
Jan Brożek, mąż kobiety, wini dyspozytora pogotowia ratunkowego, który nie wysłał karetki. Żona zmarła w ich aucie
Jan Brożek, mąż kobiety, wini dyspozytora pogotowia ratunkowego, który nie wysłał karetki. Żona zmarła w ich aucie Karol Szymanowski
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci 61-letniej Kazimiery Brożek. Podejrzany to były już dyspozytor szpitala, który nie wysłał do chorej karetki.

Jest przełom w sprawie śmierci pacjentki miasteckiego szpitala. Prokuratorzy zdecydowali się na wszczęcie śledztwa w tej sprawie. Sprawdzą, czy były pracownik szpitala jest winny zgonu 61-letniej Kazimiery Brożek ze wsi Laski (gm. Kołczygłowy).

Mąż kobiety obwinia dyspozytora pogotowia ratunkowego, który w krytycznym momencie nie wysłał karetki do umierającej żony. Działo się to w marcu tego roku. Pani Kazimiera zmarła w samochodzie, którym mąż wiózł ją do miasteckiego szpitala.

- Lekarze stwierdzili u żony chorobę serca już w listopadzie ubiegłego roku. Od tamtego czasu czekał ją szereg wizyt lekarskich oraz pobyt w szpitalu. Jej stan pogorszył się 13 marca. Pojechaliśmy wtedy do szpitala w Miastku. Tam żona dostała kroplówkę, poczuła się lepiej, po czym wróciliśmy do domu - opowiada Jan Brożek.

Kolejnej nocy stan zdrowia kobiety uległ znacznemu pogorszeniu. Miała wysoką gorączkę oraz drgawki. Mąż wezwał pogotowie. Ku jego zaskoczeniu dyspozytor poinformował go, że nie może w tej chwili pomóc, bo… nie ma wolnej karetki.

- Zaproponował, abym sam przywiózł żonę. Po późniejszej rozmowie z lekarzem z Miastka dowiedziałem się, że bytowski dyspozytor nie zgłosił im nawet tego zdarzenia, a karetka cały czas stała wolna - mówi oburzony mężczyzna.

Pół godziny po zgłoszeniu Brożek pomógł żonie dojść do samochodu i na własną rękę wiózł ją do oddalonego o 30 km szpitala w Miastku.

- Nie jechałem zbyt szybko, bo bałem się o swoją żonę. Była jeszcze pora zimowa, więc i warunki na to nie pozwalały - odpowiada.

Kilkanaście kilometrów przed Miastkiem mężczyzna zauważył, że żona nie oddycha.

- Miałem nadzieję, że zemdlała, bo to już wcześniej się zdarzało - wspomina.

Lekarze przez kilkanaście minut reanimowali kobietę. Niestety, nie udało się jej uratować. Nie doczekała operacji wszczepienia rozrusznika serca zaplanowanej kilka dni później.

Szpital zlecił wykonanie sekcji zwłok. Jej wyniki były prawdziwą niespodzianką. Z dokumentów wynika, że żona Jana Brożka... wcale nie umarła z powodu choroby serca. Była zakażona sepsą. Brożek winnych widzi w szpitalu w Kościerzynie, w którym leczyła się pani Kazimiera. Bytowsko-miastecki szpital też wysuwa takie wnioski.

- Wykonywano jej tam koronarografię, w wyniku której powstała rana w pachwinie. To prawdopodobne możliwe miejsce zarażenia sepsą - mówi Ewa Wichłacz, rzecznik prasowy Szpitala Powiatu Bytowskiego.

Koronarografia polega na udrażnianiu żył w przypadku podejrzenie chorób wieńcowych. Szpital broni się mówiąc, że sepsy nie można było wykryć dzień przed śmiercią kobiety, gdy wypuszczono ją do domu.

- Była leczona doraźnie w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. Wcześniej była odsyłana od szpitala do szpitala, od Kościerzyny przez Słupsk do Miastka - wyjaśnia rzeczniczka. - Kobietę tę „zrzucono” z zabiegu w Słupsku z uwagi na wrzodziejącą ranę po koronarografii. Podobnie czyniły inne szpitale, by przypadkiem czegoś sobie z nią „nie kupić”, ponieważ wrzodziejąca rana jest potencjalnym źródłem zakażenia szpitalnego.

Tym „zakupem” mogłaby być właśnie sepsa. Ewa Wichłacz jednocześnie broni miasteckiego szpitala. - Do nas pacjentka przyjechała w związku z podejrzeniem choroby serca. Lekarz POZ wykonał wszystkie możliwe procedury, włącznie z przyjrzeniem się tej ranie. Wykonano konsultację chirurgiczną. Nie wyglądało to źle. Rana była wygojona. W związku z tym nie było żadnych podejrzeń. Zrobiliśmy, co mogliśmy - zapewnia.

Nie doszukano się też nieprawidłowości w postępowaniu dyspozytora pogotowia ratunkowego. - Mężczyzna tłumaczył, że nie może się pozbyć gorączki u żony. Informował, że ma duszności i że dzień wcześniej była w szpitalu, gdzie leczono ją na serce. Dyspozytor zdecydował, że w tej sytuacji nie trzeba wysyłać karetki - opowiada rzecznik.

Rodzina początkowo chciała zgłosić tę sprawę prokuraturze. Ostatecznie tego nie uczyniła, jednak na początku lipca, na wniosek miasteckich śledczych po otrzymaniu wyników sekcji zwłok, do bytowskiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłego już dyspozytora szpitala.

- 7 lipca zostało wszczęte postępowanie z art. 162 paragraf 1 Kodeksu karnego w sprawie nie udzielenia w dniu 14 marca pomocy człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia - mówi Ryszard Krzemianowski, prokurator rejonowy z Bytowa.

Dyspozytorowi grozi do 3 lat pozbawienia wolności. Prokuratura oczekuje w tej chwili na przekazanie pełnej dokumentacji wraz z materiałem dowodowym, czyli kopią nagrań i wynikami sekcji zwłok zmarłej Kazimiery Brożek.

- Kwestie zachowania się dyspozytora podczas rozmowy telefonicznej mają podstawowe znaczenie dla oceny tej sprawy - podkreśla prokurator.

38-letni dyspozytor nie jest już pracownikiem bytowskiego szpitala. Stracił pracę w czerwcu br., kiedy to przyłapano go w pracy pod wpływem alkoholu. Mężczyzna miał 1,5 promila w organizmie.

- Rozwiązaliśmy z nim umowę. Ponieważ był zatrudniony na umowie kontraktowej, nie został zwolniony dyscyplinarnie - tłumaczy Piotr Karankowski, prezes szpitala. - W związku z tym, że nie jest on już naszym pracownikiem, będzie odpowiadał w sposób indywidualny - podkreśla prezes.

To nie jest dobry rok dla Szpitala Powiatu Bytowskiego. Kilka miesięcy temu zatrzymano także pijanego lekarza, w którego organizmie wykryto 1,6 promila alkoholu. Ponadto w maju spaliła się część miasteckiej lecznicy, a lekarze podstawowej opieki zdrowotnej skonflikto-wali się z władzami szpitala.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miastko.naszemiasto.pl Nasze Miasto