Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miastko: Bitwa o odszkodowanie za rękę

Mateusz Węsierski
W tym miejscu Pani Halina złamała 1 stycznia rękę
W tym miejscu Pani Halina złamała 1 stycznia rękę Krzysztof Drozd
Pani Halina z Miastka przez pół roku walczyła o odszkodowanie. Zwodzono ją, zgubiono dokumenty, a na koniec oznajmiono, że trafiła pod zły adres. Kobieta poddała się.

Mieszkanka Miastka już 9 miesięcy walczy o odszkodowanie za złamanie ręki na chodniku przy ulicy Koszalińskiej. Kobieta nic nie wskórała, bo Zarząd Dróg Wojewódzkich nie przekazał jej pism do ubezpieczyciela. Dopiero po naszej interwencji sporządzono informację dla sopockiej firmy Ergo Hestia. Nie zmienia to jednak sytuacji naszej Czytelniczki, bo dyrektor zarządu dróg twierdzi, że zagubienie dokumentów... nie było istotne w tej sprawie.

– Nie wiem, dlaczego pismo od nas nie wyszło, ale przecież nie ma to znaczenia. Mamy wiele ważniejszych spraw, a złamana ręka mieszkanki Miastka nie leży w zakresie naszych kompetencji. Do wypadku doszło na chodniku przy drodze wojewódzkiej. Ta pani powinna wiedzieć, że wina, jeśli takowa jest, leży po stronie właściciela posesji przylegającej do chodnika, a nie zarządcy drogi – tłumaczy Włodzimierz Kubiak, dyrektor ZDW w Gdańsku.

Mieszkanka [imię i nazwisko do wiadomości redakcji – dop. red.] nie ustaje w dążeniu do uzyskania 7698,45 zł odszkodowania. Kwota została samodzielnie wyliczona przez poszkodowaną, m.in. na bazie orzeczeń sądowych w innych podobnych sprawach, kosztów dojazdów do lekarza i stopnia uszczerbku na zdrowiu w wysokości 11 procent.

– Kwota, jaka przyjęłam za 1 procent uszczerbku na zdrowiu, wynosi 621 zł – wyjaśnia kobieta.

Sprawa ma swój początek w 1 stycznia tego roku, a pierwsze pismo do ZDW zostało wysłane 13 kwietnia. Pani Janina w tych słowach opisała swoje perypetie:
„1 stycznia 2010 roku około godziny 10.00, idąc do kościoła chodnikiem przylegającym do jezdni na ulicy Koszalińskiej 7 w Miastku, której administratorem jest ZDW w Gdańsku, uległam wypadkowi doznając znacznych szkód. Przyczyną wypadku był oblodzony chodnik, na którym poślizgnęłam się i upadając doznałam bardzo poważnego urazu prawej ręki. (...) W szpitalu, po wykonaniu zdjęcia rtg, lekarz dyżurny poinformował mnie, że mam bardzo poważne złamanie ręki i muszę natychmiast udać się na specjalistyczny oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej przy Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Słupsku.“

Kobieta trafiła do szpitala. Jej ręka po opatrzeniu została unieruchomiona na 6 tygodni. Rozpoznano złamanie nasady kości promieniowej. Trwałej sprawności już nie odzyskała. Lekarz orzecznik ZUS stwierdził 11 procent uszczerbku na zdrowiu. Pani Janina przez 3 miesiące uczęszczała na zabiegi rehabilitacyjne do Sławna.

– Ciągle odczuwam ból ręki i nie mogę wykonywać prostych czynności manualnych. Jestem zmuszona kontynuować leczenie. Jestem też przekonana, że mój wypadek był wynikiem zaniedbań ze strony administratora chodnika – mówi kobieta.

14 maja tego roku Ergo Hestia wysłała do kobiety pismo. Ubezpieczyciel poprosił o opisanie okoliczności i przyczyny zdarzenia, oświadczenie świadków, sprecyzowanie roszczeń i dokumentację fotograficzną.

– Zrobiłam wszystko zgodnie z tymi wymogami i przesłałam do Zarządu Dróg Wojewódzkich. Tam jednak pismo zaginęło, bo Hestia poinformowała mnie, że nie mogą rozpatrzyć mojej sprawy z powodu braku odpowiedzi ze strony ubezpieczonego, czyli zarządcy drogi – opowiada pani Janina.

Dopiero po naszej interwencji kierownik bytowskiego oddziału ZDW, Roman Jankowski, pofatygował się na miejsce, wykonał zdjęcia i wysłał pismo z datą 10 sierpnia tego roku. Prawie 3 miesiące po interwencji mieszkanki Miastka.

– Po przeprowadzeniu wizji w terenie stwierdzono, że granica chodnika przylega do posesji nr 7. W związku z powyższym, zgodnie z ustawą z dnia 13 września 1996 roku o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, oczyszczanie ze śniegu i lodu oraz usuwanie błota i innych zanieczyszczeń z chodników położonych wzdłuż nieruchomości należy do właściciela nieruchomości – w ten sposób Roman Jankowski zaprowadził panią Janinę do punktu wyjścia.

Kobieta musiałaby rozpocząć walkę o odszkodowanie od nowa zmieniając adresata swoich oskarżeń. To właściciel posesji nr 7 przy ulicy Koszalińskiej, czyli biuro sieci sklepów PSS Społem.

– Nie będę z nimi walczył, bo to już musztarda po obiedzie. Mam żal do Zarządu Dróg Wojewódzkich, że przez tyle miesięcy przeciągali sprawę w czasie. Dopiero po interwencji waszej gazety napisali mi, że to nie do nich mam kierować swoje roszczenia – mówi mąż naszej Czytelniczki. – Daję sprawie spokój, ale niech nasza historia będzie przestrogą dla innych. Urzędnicza niekompetencja aż razi po oczach.

Pani Halina potwierdza, że nie zamierza już walczyć, ale ostrzega inne osoby. – Jednak w naszym kraju przebrnięcie przez kolejne bariery biurokratyczne i niekompetencję jest niewykonalne, co widać na moim przykładzie – komentuje kobieta.

Przedstawiciele ZDW nie mają sobie nic do zarzucenia. Stwierdzili jeszcze, że poszkodowana powinna wiedzieć, od kogo może żądać odszkodowania.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miastko.naszemiasto.pl Nasze Miasto