Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło kiedy pracownicy firmy świętowali 50-lecie swojego zakładu pracy. Pożar wybuchł około godz. 2.00 w nocy w hali gdzie zlokalizowana była malarnia. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Po przyjeździe na miejsce strażaków, pożar zajmował już 3/4 hali o powierzchni ponad 2500 m kwadratowych. Podczas zdarzenia zawaliła się metalowa konstrukcja dachu. Zniszczony został cały sprzęt, który znajdował się wewnątrz hali, w tym przede wszystkim: dwie linie malarnicze, kabiny lakiernicze, śrutownia i część magazynowa. W akcji gaszenia udział wzięło 11 zastępów straży pożarnej czyli ok. 40 strażaków. Straty oszacowane zostały na 9,5 mln zł.
Pożar wybuchł, jak się okazało, tuż po wizycie w Wirelandzie złodziei. Z pomieszczeń biurowych zabrali gotówkę – ok. 3 tys. zł. Także po pożarze na jaw wyszło, że kradzież i grasowanie po malarni oraz zakładzie zarejestrowało 41 kamer zewnętrznych. - Sa widoczni także na nagraniu jednej kamery na podczerwień, która widzi w ciemności. Wiedziałem o niej tylko ja i asystent zarządu. Tej kamery na podczerwień złodzieje nie spodziewali się. Mieli łomy i ciężkie młoty. Mogli tę kamerę zniszczyć, bo świeciła malutkim czerwonym światłem, ale bali się, bo myśleli pewnie, że jest to detektor ruchu. To wynika z oglądania z kamer innych scen. Policja ma naprawdę dużo materiału i powinni szybko złapać złodziei i podpalacza – mówi z nadzieją w głosie Henryk Recław, prezes Wirelandu.
Na nagraniach widać trzech złodziei. Wyskoczyli przez okno stolarni i dalej pobiegli przez sąsiadującą działkę, wycinając pręty w ogrodzeniu przy ulicy Gryfa Pomorskiego. Tam są wyraźne ślady samochodu na poboczu. Z ulicy Gryfa prawdopodobnie jadą samochodem na ulicę Szarych Szeregów i stają przy browarze. Następnie wysiadają i idą w stronę malarni - tu kamery rejestrują, iż ktoś idzie za malarnią z latarką. Za malarnią przeskakują przez płot, wycinając wystające ostre pręty ponad ogrodzeniem. Wszystko wskazuje na to, że to złodzieje podłożyli ogień. Policjanci pod nadzorem prokuratora starają się wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Podpalenie z kolei ma potwierdzić lub je wykluczyć, opinia biegłego. Za podpalenie złodziejom może grozić nawet 12 lat więzienia. - Cudem jest to, że strażacy uratowali kotłownię gazową, odległą o jeden metr od strasznego ognia w malarni. Udało się także uratować Oddział Laserów, gdzie stały dwa nowe lasery o wartości 6 mln złotych i nowy Oddział Stolarni z nowymi maszynami wartymi 1,2 mln złotych – dodaje Henryk Recław.
W tym całym nieszczęściu, firma Wireland nie straciła kontrahentów, co mogłoby oznaczać koniec zakładu. - To cud, że mamy ciągłość produkcji, wypełniliśmy wszystkie umowy z kontrahentami. Udało nam się wynająć nową malarnię w Miastku. Wiesław Maczacza ma dwie malarnie proszkowe i jedną mamy 24 godziny do dyspozycji na 7 miesięcy. W nieszczęściu miałem szczęście. Pracujemy już na dwie zmiany – nie kryje zadowolenia Recław.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?